Dodano: 2023-12-05 22:33:16
W życiu każdego człowieka rodzice niewątpliwe pełnią bardzo cenną rolę, chociażby uczestnicząc w jego wychowaniu, zapewniając mu potrzebną opiekę, ale również wspierając go w dalszych etapach rozwoju na ścieżce swojego życia. Jednakże co ma miejsce, gdy brakuje rodzica? Czy możliwe jest w pełni zastąpienie tak ważnej dla dziecka osoby, jaką jest matka oraz z jakimi trudnościami się to wiąże? Na ten właśnie dylemat rzuca światło „Macocha”, sztuka teatralna reżyserii Błażeja Biegasiewicza. Spektakl ten odbył się 1 grudnia 2023 roku w Teatrze Polskim w Poznaniu na małej scenie, a w tej recenzji zamierzam się mu bliżej przyjrzeć.
Już na samym wstępie od razu w oczy rzuca się zapewne dość krzykliwy tytuł dramatu. Słowo „macocha” nacechowane jest bez wątpienia negatywnie - właśnie taki odbiór tego pojęcia utrwalił się w naszym społeczeństwie, jednak czy słusznie? Macocha stara się jak może, by stanowić przykład dobrej żony i matki dla swojego przybranego syna - Pasierba. Jako swego rodzaju narrator opowiada on nam o ich wspólnej relacji. Widocznie zwraca on jednak uwagę na oczywistą przepaść pomiędzy wartością i znaczeniem roli matki a macochy. Na dodatek postrzega on Macochę jako przeszkodę dzielącą go od ojca - uważa, że ta stopniowo mu go odbiera.
Wszystko to składa się na głęboko zakorzeniony stereotyp złej macochy, który nieubłagalnie ciąży na tytułowej bohaterce. Nie wziął się on jednak znikąd, a w jego błędnym przyswajaniu swój znaczący udział miały chociażby znane powszechnie baśnie, takie jak „Kopciuszek” czy „Królewna Śnieżka”. „Macocha” nawiązuje do tych utworów m. in. symboliką zgniłego, zatrutego jabłka ucieleśniającego marne owoce żmudnych zabiegów Macochy, oddzielaniem przez nią ziaren maku od piasku, które zbliżone jest do jej wyczerpującego, niekończącego się natłoku pracy i obowiązków na rzecz swojej nowej rodziny.
Wobec tego nietrudno jest więc zauważyć, jaki jest efekt tak wielkiego ciężaru odpowiedzialności i rozterek moralnych ciążących na coraz bardziej bezsilnej Macosze. Przeżywa ona silny konflikt wewnętrzny, który jest motywem przewodnim całego spektaklu. Objawia się on ciągłymi strapieniami, przemyśleniami nad zaistniałą sytuacją rodzinną i często pretensjonalnym żalem wobec tych wszystkich przytłaczających ją trudności.
Finalnie wszystko to na scenie zostało zobrazowane w dość wyjątkowy sposób, który nadaje głębokiego charakteru całemu utworowi. Mianowicie postać Macochy kreowana jest jednocześnie przez trzy różne aktorki. Ucieleśniają one różne oblicza i osobowości Macochy, współgrają ze sobą w pewnej symbiozie, odzwierciedlają jej pędzące myśli i refleksje. Istotny w scenografii jest też motyw rozbitego lustra, które może symbolizować wewnętrzne zagubienie Macochy.
Należy również wspomnieć, że postać samej Macochy zajmuje już praktycznie całą obsadę tej kameralnej sztuki. Zaledwie czworo aktorów, grających w niepozornym kameralnym wnętrzu i przy tak prostej (ale wystarczającej) scenografii, spełnia się w tym przypadku zaskakująco dobrze, co zasługuje na podziw. Aktorzy swoją grą bez wątpienia stanęli na wysokości zadania.
Podsumowując - „Macocha” to intrygująca historia o rozpadłej rodzinie, trudnych, napiętych relacjach w niej panujących i bezskutecznych próbach ich załagodzenia. Mimo że może nie brzmieć to zbyt zachęcająco, Jednak wykonanie i sposób przekazu tej z pozoru nieciekawej tematyki jest dość wyjątkowe i porusza problemy przedstawione na scenie na bardzo wielu płaszczyznach i w dobrym guście. Pomimo pojedynczych niespójnych aspektów tego utworu, finalnie j oceniam „Macochę” zdecydowanie pozytywnie, a do osobistego doświadczenia tego dzieła zachęcam każdego, kto poszukuje istotnych, życiowych tematów, ale i głębszych refleksji.
Maksymilian Pajcz kl .I a
Przed wizytą w znanym już pierwszoklasistom Teatrze Polskim, młodzież w Muzeum Sztuk Użytecznych , mieszczącym się w budowli nazywanej pieszczotliwie przez poznaniaków "Zamkiem Gargamela", wysłuchała ciekawej prelekcji dotyczącej historii brudu i higieny.
« wstecz